Szykujesz się na narty? A masz już ubezpieczenie?
Żeby był śnieg. Żeby nie wiało. Żeby nie było tłumów – przed wyjazdem na narty życzymy sobie wiele, ale nikt chyba nie dopuszcza do siebie myśli, że coś złego może mu się przytrafić na stoku. A przecież przezorny zawsze ubezpieczony.
Przygotowania do sezonu narciarskiego kojarzą się zazwyczaj z ćwiczeniami fizycznymi, które wykonywane na kilka tygodni przed wyjazdem w góry mają uchronić nas przed kontuzją i zminimalizować ryzyko wystąpienia nieprzyjemnych zakwasów. Inni hasło to odczytają jako wezwanie do zakupów – trzeba wszak zadbać o odpowiedni, a być może i modny sprzęt, strój i gadżety. Jeszcze inni zajmą się planowaniem wjazdu, wyborem tras narciarskich, rezerwacją biletów…
W ferworze przygotowań łatwo zapomnieć o rzeczy, która w górach jest niezbędna, choć nikomu nie życzymy, by musiał z niej korzystać – chodzi o ubezpieczenie.
Ubezpieczenie narciarskie, nie podróżne
Kupując polisę, trzeba pamiętać, że narciarze są przez ubezpieczycieli traktowani w sposób szczególny. Dlatego specjalnie dla nich powstał specjalny rodzaj ubezpieczeń – polisy narciarskie, które zapewniają organizację pomocy i pokrycie kosztów leczenia w razie wypadku na stoku. Takiej ochrony nie ma w sobie klasyczna polisa turystyczna, z zakresu której wyłączone są najbardziej ryzykowne sporty. W gronie wyjątków znalazły się właśnie m.in. narty i snowboard.
Assistance na stoku
Ale nie tylko zakresem różnią się te dwa rodzaje ubezpieczenia. Choć w obu przypadkach najniższe pakiety (odpowiednio PODRÓŻE Standard oraz SKI Active) ogólną sumę ubezpieczenia mają ustaloną na poziomie 20 tys. euro, to już inaczej wygląda kwestia ratownictwa górskiego. Polisa turystyczna w najniższej wersji w ogóle takiej ochrony nie przewiduje, a tymczasem jej odpowiednik narciarski już w podstawowym pakiecie mówi o możliwym zwrocie kosztów do aż 10 tys. euro.
Poza tym wszystkim polisa narciarska zapewnia pokrycie kosztów transportu ze stoku do szpitala. To ważne, ponieważ taka usługa w wielu popularnych wśród Polaków krajach alpejskich jest płatna dodatkowo, poza podstawowym pakietem opieki zdrowotnej. Jeśli zatem wybierzemy się na narty uzbrojeni wyłącznie w kartę EKUZ, musimy nastawić się, że w razie wypadku będziemy musieli ponieść część kosztów przewiezienia do szpitala.
Więcej o tym, czym różni się karta EKUZ od prywatnego ubezpieczenia czytaj TUTAJ.
Ubezpieczenie od braku śniegu
Polisa narciarska ma co najmniej jedną ciekawą opcję – swego rodzaju zabezpieczenie w razie figla spłatanego przez pogodę. O co chodzi? Jeśli już po przyjeździe na miejsce okaże się, że w promieniu 15 kilometrów nie ma trasy zjazdowej, na której byłyby warunki do jazdy na nartach, ubezpieczyciel wypłaci za każdy dzień 15 euro rekompensaty na osobę – maksymalnie 150 euro.
Narty pod ochroną
To, co w podstawowym pakiecie ubezpieczenia podróżnego jest ochroną bagażu, w polisie narciarskiej dotyczy zarówno walizek i plecaków, jak i nart oraz butów narciarskich. Ubezpieczenie gwarantuje bowiem wypłatę odszkodowania w razie zniszczenia lub kradzieży sprzętu sportowego – do sumy 300 euro w pakiecie Active, a 500 euro w pakiecie Extreme. Ale tu ważne zastrzeżenie: polisa ta nie obejmuje sprzętu wypożyczonego.
Kiedy nabroimy…
Ubezpieczenie na narty dotyczy nie tylko naszej szkody, ale i takiej, którą my wyrządzimy komuś innemu. Chodzi o ubezpieczenie od odpowiedzialności cywilnej, które zwalnia nas od roszczeń w sytuacji, kiedy przez nieuwagę czy brak umiejętności wjedziemy w kogoś na stoku albo zniszczymy mu sprzęt.
Tu ubezpieczyciel zobowiązuje się pokryć roszczenia do sumy 25 tys. euro w pakiecie Active i 50 tys. euro w pakiecie Extreme – dotyczy to krzywdy wyrządzonej innej osobie. W razie zniszczenia sprzętu stawki dzieli się przez dziesięć.
Co jeszcze trzeba wiedzieć o ubezpieczeniu na narty? Czytaj TUTAJ.